Slaktywizm
Dzisiaj na naszego bloga wskakuje pojęcie, którego jeszcze tu nie było: SLAKTYWIZM – znacie? Używacie? Wiecie, czym jest i skąd się wzięło? My mamy wrażenie, że ostatnio znamy i używamy wszyscy często. ZBYT często.
Ale do rzeczy. Slaktywizm (ang. slacktivism, od slack – leń, wałkoń i activism – aktywizm) to rodzaj aktywności społecznej, która nie powoduje realnych skutków, a jedynie przyczynia się do samozadowolenia osoby biorącej w niej udział. Czyli w skrócie: świata nie zmieniam, ale zmieniam myślenie o sobie. Na lepsze, oczywiście.
Slaktywizm to udział w przedsięwzięciach, które nie wymagają od nas realnego zaangażowania. To proste czynności, zwykle podejmowane w sieciach społecznościowych jak np. wirtualne popieranie akcji społecznych bez uczestnictwa w działalności statutowej, kopiowanie górnolotnych postów, zmiana awatarów na Facebooku czy zdjęć w tle, wyrażających utożsamianie się z konkretną ideą. Zjawisko jest już tak popularne, że stało się obiektem zainteresowania światowych naukowców, a Organizacja Narodów Zjednoczonych określiła je jako powierzchowne wspieranie sprawy, bez zobowiązań i realnego poświęcenia. Trend też bywa nazywany klikalizmem, ze względu na łatwość, z jaką lajkujemy posty czy komentarze.
- Bo czy zamieszczenie posta o wyższości materiałowych toreb nad plastikowymi świadczy, że na co dzień żyję ekologicznie? A może tylko chcę, by wszyscy tak o mnie myśleli…?
- Bo czy wymiana zdjęcia profilowego na ukraińską flagę to wystarczające potwierdzenie, że nie zgadzam się z wojną za wschodnią granicą i wspieram obywateli nękanego narodu? A może po prostu chcę uchodzić za człowieka wrażliwego społecznie…?
- Bo czy pokazanie na swojej tablicy smutnych orangutanów jest tożsame z tym, że unikam oleju palmowego w swoich codziennych zakupach? A może w rzeczywistości wcale mnie to nie interesuje?
- Bo czy kliknięcie: „wezmę udział” w akcji „Precz ze smogiem” wyraża mój prawdziwy pogląd na ten temat? Czy tylko poprawia moje ego?
Jako PR-owcy, marketingowcy i ludzie „od kampanii społecznych”, mówimy głośne TAK! Wszystkie te akcje to w końcu nasze narzędzie pracy. Niech informacja o nich idzie w świat, niech zmienia świadomość ludzi, niech dociera do serc i umysłów milionów, bo może jest ktoś taki, do kogo jeszcze dotrzeć nie zdążyła. Zaangażowanie obywatelskie i możliwość głośnego mówienia o tym, co się myśli, jest ogromnym przywilejem współczesnego – wolnego – człowieka.
Ale – jako ludzie od CSR-u, głęboko wierzący w to, że naprawdę mamy wpływ na naszą rzeczywistość – zawsze namawiamy: niech za tymi wszystkimi lajkami, udziałami w kreatywnych akcjach, ekologicznych pochodach, wirtualnych manifestach czy charytatywnych zbiórkach publicznych, idzie nasze realne zaangażowanie: 5 minut działania. 5 zł wsparcia. 5 dobrych słów do człowieka, który naprawdę ich potrzebuje. Prawdziwe. Nie wirtualne. Bo nie wszystkie problemy tego świata może rozwiązać aktywność z kanapy…