Hasztagi – czy można bez nich żyć?
Bohaterem dzisiejszego wpisu będzie hasztag, czyli #. Znaczek, który już nikogo nie dziwi. Pojawia się w mediach społecznościowych, pojawia się na reklamach zamieszczonych w przestrzeni miejskiej, a nawet na opakowaniach produktów, koszulkach czy okolicznościowych gadżetach. Moda na hasztagi trwa i nic nie wskazuje na to, by miała chylić się ku upadkowi. Swoją „karierę” rozpoczynały na Twitterze, potem był Instagram (i tu zdecydowanie królują!), a teraz nawet Facebook czy LinkedIn. Wszyscy wiedzą, że może być ich nawet 30 w jednym wpisie (nieco mniej na YouTube), że trzeba je odpowiednio dobrać i że świetnie się pozycjonują. Ale czy ktokolwiek zastanowił się, skąd # wzięły się w marketingu i reklamie, gdzie szukać inspiracji i jakich błędów należy unikać?
Czym jest hasztag i skąd się wziął?
Hashtag to pojedynczy wyraz lub wyrażenie bez spacji, poprzedzone znakiem #. Wymyślono je w 2007 roku, początkowo wykorzystując do oznaczania czatów #IRC. Autorem legendarnego wpisu był Chris Messina (fot.), który w swoim tweecie spytał użytkowników, co sądzą na temat tagowania wpisów na grupach. Dziś stosuje się je na portalach społecznościowych w celu grupowania postów i dotarcia do większej liczby odbiorców. Przyjmuje się, że to szansa na 80% nowych osób poza tymi, które obserwują dany profil – dużo, prawda? Działają w social mediach jak wyszukiwarka w googlu, bowiem dobrze dobrane pod względem treści i wielkości hasztagi pojawiają się na wyższej pozycji po wpisaniu konkretnej frazy
w Instagramie czy Pintereście. A im wyżej jesteśmy z naszym #, tym większa jest szansa na: zaangażowanie pod postem, częstsze odwiedziny profilu danej marki czy produktu i oczywiście większą liczbę fanów/subskrybentów.
Jak stworzyć dobre hasztagi?
Można oczywiście zrobić to ręcznie. I wiele osób z powodzeniem stosuje tę metodę. Tu pamiętać trzeba tylko, by hasztag dotyczył naszego wpisu, produktu
i uwzględniał konkretną grupę docelową. Nie warto stosować # ogólnych, nie warto stosować samych „najmodniejszych”, bo szanse, że zostaną wyświetlone są niewielkie, a szanse, że zostaną uznane za spam – ogromne! Na pewno trzeba pamiętać, by były one dostosowane do wielkości naszego profilu, a wśród zwrotów pojawił się # z nazwą firmy (np. #MultumPR), nazwą produktu (#FirstImpressionIndex) czy aktualnym hasłem reklamowym. Hasztagi niszowe gwarantują precyzyjne dotarcie do jakościowych fanów, a na nich przecież szczególnie nam zależy. Można przejrzeć konta konkurencji – działającej na podobnym rynku,
w zbliżonej lokalizacji i na porównywalnym poziomie. Nie szukajmy podpowiedzi u gigantów, nie tędy droga. Bo żywot naszego hasztaga nie będzie zbyt długi, liczony nawet w sekundach. W tym miejscu polecamy również przejrzeć platformy, które pomogą prawidłowo skonfigurować listę #, czyli: brand24, tagsfinder.com, flick.tech, ritetag.com, tagboard.com, iqhashtags.com, choć one mają jeden minus: zwykle są płatne.
O czym należy pamiętać, tworząc hasztagi?
- # nie oddzielamy od wyrażenia spacją, czyli jedyna poprawna wersja to: #MultumPR.
- W # nie stosujemy znaków interpunkcyjnych.
- Liczby i emotikony są wykorzystywane coraz częściej.
- Każdy nowy wyraz dłuższej nazwy rozpoczynamy wielką literą, zatem #MultumPR – choć dla Instagrama to zupełnie obojętne (czyta ciąg liter, nie rozróżniając wielkości), to na pewno wypływa na czytelność i estetykę.
- Nie przesadźmy jednak z tą długością, użytkownicy nie wpisują dłuuuuugich wyrazów do wyszukiwarki. A musimy myśleć przede wszystkim ich kategoriami.
- Z założenia wykorzystujemy # pisane w języku, w jakim prowadzone jest konto. Ale dobrze widziane jest dodanie kilku (3-4) w innym, zwykle angielskim – nie da się ukryć – języku.
- Że większość użytkowników (niespełna 90%) publikuje je w treści posta, tylko nieliczni robią to w komentarzu (10%). Jeśli zdecydujemy się na tę drugą opcję, nie można czekać zbyt długo, musimy je uzupełnić tuż po publikacji wpisu głównego. Zaangażowanie odbiorców w obu przypadkach jest porównywane, z lekką przewagą dla # zamieszczonych we wpisie głównym. Tylko w profilach z ponad 100 tysiącami obserwujących widać zdecydowanie większe zasięgi, gdy hashtagi zapisane są w formie komentarzy i jest to różnica aż 15,9%!
- Regularnie sprawdzamy listy # zbanowanych – zwykle powodują ograniczenie widoczności posta, a nawet czasową blokadę konta. Można zrobić to ręcznie lub wykorzystując sprawdzone aplikacje, np. https://app.iqhashtags.com/pl/banned-hashtags-checker
- Regularnie też zaglądamy do naszego TOP9 hasztagów – bardzo przydatna opcja!
- Że choć możemy wykorzystać nawet 30 hasztagów, badanie TrackMaven wskazuje, iż na profilach powyżej 1 000 obserwujących, posty z 11 hashtagami zbierają ponad 77% wszystkich interakcji. Ile więc dajemy? Nie ma tu jednoznacznej odpowiedzi, bowiem algorytmy MS nieustannie się zmieniają. Co zatem polecamy? Testować! Sprawdzać. Analizować. I dobierać według tego, co nam pokazują statystyki profilu, nie przekraczając oczywiście dozwolonych ram. Ale 5 to absolutne minimum, tu zgodni są wszyscy.
I na koniec te wielkości, o co w nich chodzi?
W branży mówi się, że hasztagi dzielimy na trzy kategorie: duże, średnie i małe. Trudno o precyzyjną odpowiedź, co kryje w sobie każde z określeń, to przyjąć możemy, że:
- duże mają po kilkaset tysięcy, a nawet kilkadziesiąt milionów postów. Są zwykle bardzo ogólne i początkującym firmom trudno będzie się z ich pomocą wypromować. Potencjalnie dają wielu odbiorców, ale nie gwarantują długiego utrzymania w ścisłej czołówce.
- Średnie mają ok.100-200 tysięcy powiązanych treści. Tu łatwiej dostać się do ścisłej czołówki wyników, a potencjalne grono odbiorców nadal jest spore.
- Małe – do nich przypisanych jest mniej niż 100 tysięcy postów. Tu łatwiej zdobyć wysoką pozycję, ale liczba użytkowników, którzy je wyszukują, jest najniższa.
Oczywiście ilu ekspertów, tyle porad. Są tacy, którzy stoją na straży opinii, że korzystamy tylko z tych małych, ale dobrze dobranych hasztagów. Jest to jakieś rozwiązanie. My zwykle podpowiadamy klientom, by dzielić # – w miarę możliwości – po równo: duże (10), średnie (10), małe (10), proporcjonalnie zmniejszając liczby do liczby ogólnej wykorzystanych haseł. Ale nieustanie co robić? Oczywiście, że TESTOWAĆ!